piątek, 13 marca 2015

Poszła baba do lekarza.

Dokładnie dwa miesiące i jeden dzień mijają dziś od wizyty podczas, której nastąpił wielki przełom i ktoś w końcu stwierdził co jest przyczyną tego masakrycznego bólu, który nie daje mi normalnie żyć.
Lekarz nr 1, po obejrzeniu badań (gromadzonych przez 2 lata) i wnikliwej analizie moich objawów zdiagnozował u mnie niestabilność segmentu kręgosłupa. Wszystko co mówił ułożyło się w piękną całość z tym co mówiłam ja. W końcu, po całym roku szukania odpowiedzi i pomocy ktoś powiedział co mi jest. I na tym piękno tej sytuacji się kończy. Lekarz nr 1 zaproponował operację stabilizacji kręgosłupa, w moim przypadku segment L4-L5-S1. Po krótce: usuwana jest resztka dysku, która została pomiędzy L5-S1, wsadzany jest tam implant a wszystko to łączą śruby. Bardziej medycznie i szczegółowo link TUTAJ.
Lekarz zlecił mi dodatkowe badania, z którymi miałam do niego wrócić by ustalić termin operacji.

4 tygodnie wychodziłam z szoku. Na początku nawet nie chciałam o tym myśleć, gdy pierwszy szok minął zaczęłam szukać. Informacji i ludzi po takich operacjach. Jak to bywa w przypadku różnych chorób i operacji opinie są podzielone. Są tacy, którzy sobie chwalą i tacy, którzy nie. Co gorsza ci drudzy dzielą się naprawdę bardzo złymi historiami swoich przypadków, więc po kilku musiałam przestać czytać...
Załamałam się.

Pod koniec zeszłego roku z dwóch źródeł dostałam informację, że pewien szpital pod Warszawą jako jedyny z Polsce wprowadził jakąś nowatorską metodę leczenie przewlekłego bólu kręgosłupa. Trzeba tylko najpierw przyjść na wizytę kwalifikacyjną i zostać zakwalifikowanym do zabiegu. Gdy dzwoniłam jeszcze w styczniu to jeszcze nie rozbili zapisów, gdy zadzwoniłam w lutym to już NIE robili zapisów na rok 2015 a na rok 2016 to dzwonić w styczniu 2016.
Kolejna załamka.

Na stronie tego szpitala było podane nazwisko lekarza, który jako jedyny prowadzi te kwalifikacje do zabiegu. Zaczęłam googlać. Znalazłam. Lekarz (nazwijmy go nr 2) przyjmuje w dwóch klinikach prywatnych w wawie. Jedna wizyta 200 zł (mój neurochirurg 250zł). Zapisałam się. Poszłam.
Lekarz nr 2, obejrzał wyniki i mnie, potem zbadał, wysłuchał historii choroby i ostatniej diagnozy Lekarza nr 1.
Zaproponował blokadę segmentu L4-L5-S1.
Zapisałam się. Cena masakra.

Zrobiłam dodatkowe badania, o które prosił Lekarz nr 1 i podjęłam decyzję, że pojadę na wizytę i zapiszę się na operację żeby mieć zaklepany termin a w tym czasie będę próbować walczyć dalej.
Lekarz nr 1 na kolejnej wizycie pamiętał mnie i mój przypadek ale i tak od nowa pewne rzeczy ze mną omawiał dla potwierdzenia diagnozy. Nagle oglądając mri zatrzymał się przy jednym zdjęciu i zwrócił uwagę na coś czego nie zauważył wcześniej, dopatrzył się kawałka dysku utkniętego na korzeniu. Bardzo dobrze to widać i nawet ja teraz umiem to pokazać na zdjęciu.
Lekarz nr 1 powiedział, że nadal wpisuję się w teorię niestabilności i mam jej objawy (też jestem tego pewna) ale ten kawałek też może dawać objawy i w obecnej sytuacji trudno jest określić w 100% co jest u mnie przyczyną a tak naprawdę to mogą się one nakładać na siebie. Tak czy inaczej w pierwszej kolejności należałoby jednak odciążyć ten korzeń a potem stabilizować.
No i według Lekarza 1 blokada, którą mam mieć zrobioną nie będzie adekwatna jeśli przyczyną jest ten kawałek dysku.
Znowu załamka.

Wróciłam do Lekarza nr 2 (kolejna wizyta, kolejna kasa) i mówię mu o nowych ustaleniach z Lekarzem nr 1.
Lekarz nr 2, spokojnie na nowo obejrzał badania. Potem przeszliśmy do ponownego badania mnie. Bardzo dokładnego. Po badaniu Lekarz nr 2 stwierdził, że objawowo potwierdza się to co mówił na pierwszej wizycie ale skoro wyszła kwestia tego kawałka dysku to zrobimy blokadę diagnostyczną na korzeń uciśnięty przez dysk. Ma ona potwierdzić albo wykluczyć przyczynę.
Ogólnie jednak powiedział też to co Lekarz nr 1, że w takim przypadku objawy mogą się nakładać na siebie i maskować prawdziwą przyczynę.
Czekam na blokadę.

Ja to kiedyś napiszę książkę o wszelkich moich zmaganiach z życiem ;)

7 komentarzy:

  1. Zgroza jakaś! Nie znam wielu ludzi po operacji na tych poziomach. Jedynie teściowa mojego syna miała operowany kręgosłup lędźwiowy nową metodą (przez brzuch jakoś). Spotykamy się często, na ból nie narzeka, funkcjonuje normalnie (nie mogę znaleźć linka, zabieg był opisywany na stronie szpitala). A tu masz inny link, też do naszego szpitala:
    http://wss.olsztyn.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=434:nowatorski-zabieg-krgosupa&catid=86:aktualnoci&Itemid=102
    Dr. Niedźwiedzki ma uznaną markę w Olsztynie; mnie operował dr Budkiewicz (jest ok).
    Trzymaj się! :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja siedzę na forum neurochirurgicznym z lędźwiowcami i w sumie są tam tylko ludzie z problemami, wiadomo, jak ktoś nie ma problemu to nie siedzi na forum neurochirurgicznym ;) ale słyszałam też o przypadkach pozytywnych, dziewczyna, która była ze mną operowana te 2 lata przeżyła jakby nigdy nic, teraz ją boli jak pochodzi parę godzin (!!!) po sklepach i na obcasach. Boszsz, żebym tylko takie problemy miała ;)
      Wychodzę z założenia, że jak ma być dobrze to będzie a jak coś ma się spiep... to się spiep... i u mnie to się stało. Mój odcinek lędźwiowy nie zregenerował się, osłabiona wycięciem dysku konstrukcja się rypła, to najprostszy opis tego co zaszło ;)
      Mój lekarz też operuje prze brzuch i nowoczesnymi mało inwazyjnymi technikami, generalnie do takiej formy zabiegu trzeba się kwalifikować, wszystko zależy od tego co ma być dokładnie zrobione. Dziękuję Ci za linki bo podpytam mojego lekarza o tę metodę operacji stabilizacji co jest opisana w linku :)
      Tak przy okazji to mój lekarz też operuje w Olsztynie tyle, że w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym :)

      Usuń
    2. Z tym forum to prawda. Ja też siedziałam na "szyjkowym", a tam same biadolenia. I porady różne - z jednej skorzystałam i kupiłam tantum verde w sprayu na obolałe po operacji gardło. Raz psiknęłam, gardło zdrętwiało i miałam wrażenie, że za moment się uduszę! I z forum się pożegnałam, mam nadzieję, że na zawsze :-)

      Usuń
  2. I jeszcze tu: http://www.kurierolsztynski.pl/75768,2015,02,16,ortopedzi-ze-szpitala-dzieciecego-prekursorami-w-regionie
    Lekarze z Dziecięcego pracują również w Wojewódzkim.

    OdpowiedzUsuń
  3. Co to lecznictwa to chyba nie ma co dużo komentować. Jak byłam w połowie podstawówki zachorowałam na mononukleozę (chorobę zakaźną), przeleżałam 2 tygodnie w szpitalu na oddziale laryngologicznym. Jednak problem angin i zapaleń migdałów powracał i to często. Po 2 tygodniach na oddziale laryngologicznym stwierdzili, że wszystko ok. Po jednej prywatnej wizycie się nagle okazało, że mam 3 migdał i 2 powiększone.
    A odnosząc się już konkretnie do tematu notki to chyba nawet stwierdzenie "będzie dobrze" nie jest całkowicie na miejscu. Mimo wszystko życzę zdrowia z całego serca i trzymam kciuki za pomyślne leczenie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak to jest z polską służbą zdrowia.

    OdpowiedzUsuń
  5. witaj,
    od kilku lat doświadczam problemów z kręgosłupem, inna niż Twoja dolegliwość i w innym odcinku. Ale dwóch neurochirurgów kwalifikowało mój przypadek do zabiegu. Szczęśliwie bronię się przed tym rozwiązaniem dzięki pomocy fizjoterapeuty. Nie chcę powiedzieć, że dobry fizjoterapeuta skutecznie zastąpi neurochirurga, ale w wielu przypadkach pomaga zwalczyć a przynajmniej ograniczyć ból. Ja mam takiego "magika" w Kielcach. Mój znajomy (przypadek - kręgosłup) wrócił przedwczoraj z Warszawy: http://fizjoklinika.com. Ludzie ze środowiska lekarskiego gorąco mu polecali dra Sosnowskiego z tej firmy. Ponoć stawia na nogi "trudne przypadki". Popytaj ludzi z forum "lędźwiowego" czy znają człowieka, firmę i jakie mają doświadczenia. Mój znajomy jest zadowolony z wizyty, ale to oczywiście inny od Twojego przypadek. Pozdrawiam i trzymam za Ciebie kciuki z wiarą w lepsze,

    OdpowiedzUsuń