Chorujemy :(
Jot wylądował wczoraj u lekarza po tym jak dwie godziny dusił się od kaszlu.
Dobrze, że nie czekaliśmy do jutrzejszej wizyty u laryngologa.
Do problemu z uszami dołączyły oskrzela, dostaliśmy antybiotyk, po którym byłam już dobrej myśli, jak się okazało - zbyt wcześnie.
Dziś od 4:30 rano to samo co wczoraj, duszący kaszel, bez przerwy, cichnie może na kilka minut a potem kolejna seria. Nie pomaga nic a nic, żadne syropy (mamy wszystkie z możliwych a nawet więcej), żadne nawilżacze, sterimary i inne cuda, których mam już chyba pół apteki w domu.
Do tego ja obudziłam się dziś z bolącym migdałem, który promieniuje mi aż do ucha, a wczoraj myślałam że się wyleczyłam i, że jest już ok... jutro Jot jedzie do laryngologa a ja do internisty, tyle, że co on mi pomoże... no i jak tu przetrwać noc z tymi atakami... Płakałam dziś pół dnia z żalu i bezsilności nad własnym, umęczonym dzieckiem...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz