Przeżyłam jakoś te 5 tygodni bez mojego gina i doczekałam się naszej wizyty :)
Wizyta była mi tym bardziej potrzebna, że parę dni temu ginka z enel-medu, u której byłam tylko po L4, wprowadziła sporą dawkę niepokoju w moje życie bo stwierdziła, że mało przybieram na wadze i w ogóle mam za mały brzuch i pewnie dziecko słabo rośnie, brrrrrr, NIE no wcale nie zafundowała mi tymi stwierdzeniami kolejnych powodów do wystąpienia ataku :(
Na szczęście, tak jak się spodziewałam, mój gin rozwiał wszystkie wątpliwości jakie zasiała ginka.
Synek rośnie dobrze, waży 1700gr i jest to jak najbardziej w normie, choć wiadomo, że gigantem nie będzie (a niby po kim ma być??), waga jest po prostu przeciętna, i najważniejsze, że w normie !!!
Ja przybieram na wadze faktycznie mało (6kg od początku ciąży) ale nie ma w tym nic złego bo to nie ja mam przybierać na wadze tylko dziecko.
Za 2 tygodnie mam to szczegółowe usg z przepływami itd., a potem pod koniec września już tylko jedna wizyta i kończymy rozdział pt.: "ciąża".
Na wczorajszej wizycie, tak jak to było w planach, wróciliśmy do tematu porodu i mój gin przychylił się w stronę cesarki ze względu na nasilone ostatnio ataki, a niestety są nasilone :(
Ja sama osobiście nie jestem ani za sn ani za cc, niestety nie odpowiada mi ani jedno ani drugie.
Ale skłaniam się powoli ku cc ponieważ niestety nie wiem jak będzie przebiegał mój poród sn i jakby doszło do takich komplikacji jak przy pierwszym porodzie to atak mam gwarantowany i byłoby to niebezpieczne a nikt nie zagwarantuje mi, że urodzę jak po maśle, nic się nie wydarzy i nie dostanę ataku.
Temat nadal pozostaje otwarty ale czasu na decyzję coraz mniej...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz