... to se wzięła jeszcze kota :D
Tak, tak, parę dni temu (dokładnie 13.08), staliśmy się szczęśliwymi posiadaczami tego oto pięknego kotka Ryszarda:
Ryś przechodzi na razie okres adaptacji w nowym otoczeniu i nowych warunkach, czyt. w towarzystwie małych dzieci, z którymi to nigdy wcześniej nie miał styczności. Póki co idzie nam chyba całkiem dobrze bo od 2-3 dni kotek nie spędza już większości dnia schowany pod naszym łóżkiem w sypialni, jak to miało miejsce na początku naszej znajomości. Teraz spędza czas w różnych miejscach domu i często schodzi do nas na dół. Do mnie i do M w sumie od samego początku był bardziej ufny i nie potrzebował dłuższego oswajania się. Już pierwszego wieczoru, niedługo po przywiezieniu, ułożył się obok mnie na kanapie i zasnął mrucząc. A teraz gdy wstaję rano do pracy to wita mnie miauczeniem po czym rzuca mi się pod nogi, rozkłada na plecach i z rozkoszną miną domaga głaskania. Przypomnę, że do pracy wstaję przed 5 rano i nie za bardzo mam wtedy czas na pieszczoty kota :( Biegam więc tak po domu z miauczącym kotem między nogami a kot gdy tylko wyczuje, że choćby ma chwilę się zatrzymuję to od razu robi przewrót na plecy, w wiadomym celu :) Od wspomnianych wcześniej 2-3 dni, Ryś przyzwyczaja się również coraz bardziej do dzieci bo numer z przewrotem na plecy wykonuje również przed nimi :) co świadczy o dużym postępie w relacjach między nimi ;)
Ryszard oczywiście nauczony jest korzystania z kuwety a żywi się wyłącznie suchą karmą co w sumie okazało się bardzo wygodne. Jak prawdziwy kot uwielbia się wylegiwać, póki co omija nasze łóżko, sofę czy fotel ale za to upodobał sobie komody a wręcz uwielbia przewijak, który leży na pralce w łazience.
Jest kotem wychodzącym, u poprzedniej właścicielki sam wychodził do ogrodu. My jednak na razie wypuszczamy go tylko na trochę i zawsze pod naszą opieką.
Mamy za sobą pierwszą wizytę u weterynarza. Ryś został dokładnie obejrzany, zważony, odrobaczony, odpchlony i zapisany na przyszły tydzień na szczepienie.
Biorąc pod uwagę to, że opieka nad kotem dodała mi kolejnych obowiązków, a także to, że niestety mój urlop już się zakończył i wróciłam do pracy :(, oraz to, że jestem dosłownie zawalona zdjęciami do wystawienia na moim fotoblogu to zupełnie nie starcza mi już czasu na wyprodukowanie notki o naszych wakacjach czy o skończonej kolejnej miesięcznicy Małego A.
Wkrótce jednak powinnam to nadrobić, a więcej zdjęć z dzisiejszej sesji Rysia można zobaczyć w dzisiejszej notce na moim fotoblogu, zapraszam :)
Żona Męża 20 sierpnia 2011 18:21
OdpowiedzUsuńWygląda jak mąż mojej koleżanki z pracy, też rudzielec i też Rysiek ;)
Póki co z Mężem kupiliśmy sobie chomika, zaczynamy od małych gabarytów. Choć nie jeden kociak skradał nam serce. Już niemal chciałam zaadoptować białego kotka w czarne łatki, z jedną charakterystycznie układającą się pod nosem niczym wąsik Hitlera. Obawiałam się, że nikt go nie będzie chciał, albo jakiś fanatyk faszysta... Ale za długo trwały moje rozważania i ktoś się nim zaopiekował. Mam nadzieję, że trafił do dobrego domu.
http://ubituibiego.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń
Anna 20 sierpnia 2011 21:33
My też zaczynaliśmy od małych gabarytów, w czerwcu nabyliśmy rybkę, ale temat kota chodził za nami już od roku i w końcu się zrealizował :) A przed Rysiem też właśnie jeden kotek przeszedł mi koło nosa bo zbyt długo się decydowałam. Ale jak widać nie ma tego złego :)