piątek, 11 czerwca 2010

Big Day today!

J przyszedł na świat 11 czerwca 2004 roku o 22:30.

Patrząc dziś na niego i oglądając zdjęcia z porodu, wręcz nie mogę uwierzyć, że to wszystko się wydarzyło, że J też był kiedyś takim maleńkim dzidziusiem śpiącym w śpioszkach i pieluszce, że jedynym jego posiłkiem było mleko, nie umiał mówić i robił tak samo cudne niemowlęce minki jak teraz Adaś :) To wszystko wydaje się takie nierealne gdy w urodzinowy poranek wręcza się dziecku torebkę cukierków, z którymi ma iść do przedszkola i częstować dzieci. I jeszcze bardziej nierealne gdy słyszy się, że na przyjęcie urodzinowe to ma być biała koszula i krawat lub muszka bo on nie jest już dzidzią, jest duży i chce wyglądać elegancko :)

Tak więc była i biała koszula i muszka i ten dorosły, elegancki wygląd :)
A do tego na specjalne życzenie dwa różne torty na dwa dni imprezowania. W piątek tort śmietanowy w białej czekoladzie, koniecznie bez owoców:



Żeby wilk był syty i owca cała owoce poszły na stół jako dodatek :) Truskawki oczywiście, no bo jak to tak, czerwcowa impreza bez truskawek?
W sobotę dla przeciwwagi piątkowej bieli i śmietany tort miał być w pełni czekoladowy i tym razem w specjalnym kształcie, dobranym oczywiście pod względem zainteresowań jubilata:

Jakby ktoś miał wątpliwości czy po prostu nie wiedział, to podpowiadam, że to paskudztwo to jest to Scooby Doo. No cóż, do oryginału mu daleko ale niestety w cukierni mieli taki akurat wzór i formę. Grunt, że J rozpoznał i był przeszczęśliwy :)
Do tego tort był naprawdę przepyszny wręcz rewelacyjny w smaku i mówi to osoba, która nie lubi tortów czekoladowych !! A i od pozostałych gości ochów i achów nie brakowało natomiast efekt tego był taki, że się państwo poprzejadało tymi słodkościami ;)

Ogólnie było jednak bardzo pysznie, miło i wesoło. Imprezy zaliczam do udanych i w sumie to jestem gotowa nawet jeszcze raz podjąć się takiego dwudniowego świętowania na własnym terenie, tylko może za jakiś czas ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz