Odbębniliśmy wczoraj kontrolę w szpitalu z Małym A.
Wcześniej o tym nie pisałam ale gdy A. miał 6 tygodni i wylądowaliśmy w szpitalu przez ulewanie to przy okazji usg brzuszka wyszło jakieś poszerzenie układu miedniczkowego, które to ponoć nie było niczym złym ale kazali nam robić kolejne kontrolne usg. Na poprzednim usłyszeliśmy to samo co na pierwszym czyli coś tam jest ale nic ważnego. Dziś to samo, że jakaś szczelinka, ale nawet na opisie usg nic o tym nie ma i ponoć mieści się to w normie. Ponieważ i tak mam cały czas mnóstwo zmartwień to nie zamierzam się więcej tym zamartwiać skoro specjaliści mówią, że nie trzeba.
W następnej kolejności była wizyta na oddziale chirurgii gdzie mieliśmy się stawić 4-5 tygodni od wypadku/upadku. Tej wizyty bałam się najbardziej przez tego guzka na czole w miejscu gdzie kiedyś był siniak. Oczywiście mój strach wynikał głównie z tego, że wszechwiedzący wujek google naprowadził mnie na takie wieści w temacie guzków pourazowych, że włosy dęba stawały. Pan doktor dokładnie zbadał miejsce na czole, potwierdził, że guzek jest ale powiedział, że to nic strasznego, po prostu zgrubienie okostnej po upadku, które z czasem powinno zejść. A póki co mam tego nie męczyć, nie dotykać, po prostu zostawić w spokoju i się nie stresować :)
Na koniec odwiedziliśmy naszą pediatrę szpitalną, pokazaliśmy wszystkie wyniki, powiedzieliśmy o wypadku i dzisiejszej kontroli i po badaniu pojechaliśmy do domu.
Pani doktor powiedziała, że nie chce nas więcej oglądać :)
Późne popołudnie spędziliśmy na kocyku w ogrodzie puszczając bańki mydlane.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz