czwartek, 10 listopada 2011

Rewolucja październikowo - listopadowa

Dziś, po 11 latach pracy, ok godziny 14:00, po raz ostatni zamknęłam za sobą drzwi mojego biura. Tak, tak, odeszłam z pracy, czyli niemożliwe stało się możliwe. Choć nadal to do mnie nie dociera...
20.10 odebrałam telefon, 25.10 poszłam na rozmowę, 28.10 podpisałam umowę przedwstępną i tego samego dnia złożyłam wymówienie w mojej starej pracy.
Szybko poszło. Nawet bardzo. Ale nie było tak prosto jak się wydaje, od momentu rozmowy do dzisiaj, czyli przez ponad 2 tygodnie żyłam w mega stresie, najpierw negocjowanie warunków umowy z nowym pracodawcą, potem negocjowanie mojego nagłego odejścia ze starym pracodawcą, potem tydzień ciszy gdyż moja szefowa była na urlopie i na ten czas rozmowy zostały zawieszone :/ a ja zostałam z niezakończonymi bardzo ważnymi tematami czego nie znoszę! Ja muszę mieć wszystko ułożone, zaplanowane, bez niejasności i niedomówień i bez żadnego odkładania, ja lubię mieć wszystko jasne, od razu! Sama nie wiem jak przetrwałam ten tydzień. Ostatecznie na początku obecnego tygodnia zapadły wszystkie decyzje, w dodatku pomyślne dla mnie :) Tyle, że po tych decyzjach zostały mi zaledwie 4 dni na zakończenie wszystkich spraw, szaleństwo! No cóż, sama tego chciałam. Ale dałam radę i tym sposobem, dziś byłam ostatni dzień w starej pracy i zaczęłam odbieranie zaległego urlopu. Niestety mam go tyle, że będę go jeszcze odbierać będąc już w nowej pracy. Niestety w czasie roku 2011 nie przewidziałam sytuacji, że tak nagle zdobędę nową pracę i ściskałam ten urlop jak się dało :/

W starej pracy miałam dziś pożegnanie, wcale nie miałam na nie ochoty ale już od samego porannego wejścia czekała na mnie miła niespodzianka a potem było już tylko coraz lepiej :) Rano na biurku znalazłam duży karton a w nim tort robiony specjalnie dla mnie przez męża (byłego cukiernika) mojej koleżanki z działu. Szok :) Ja przywiozłam kilka ciast, rozstawiłam wszystko, zaprosiłam ludzi na 9:30, i się zaczęło... przemówienia, wspomnienia, nie ogarnęłam emocji i się poryczałam. No bo, co by nie mówić to jednak było to 11 lat, 11 lat mojego życia! I kiedy to minęło ???

Po pożegnaniu, dokończyłam ostatnie sprawy zawodowe, przekazałam to co nie dało się dokończyć, uprzątnęłam biurko, szafkę, szuflady, spakowałam wszystko do kartonu jak na filmach to robią - dziwne uczucie ... a potem poszłam, tak po prostu, wyszłam - również bardzo dziwne uczucie...
Ale dość szybko się otrząsnęłam i ze starej pracy pojechałam prosto do nowej, gdzie zawiozłam podpisaną umowę, odebrałam skierowanie na badania i ogólnie zostałam powitana w gronie nowych znajomych...

Podsumowując: parę godzin temu zamknęłam pewien rozdział w moim życiu, uwolniłam się od czegoś co nie dawało mi żyć, dziś był ostatni dzień tego koszmaru. Także jutro mam swoje prywatne Święto Niepodległości ;) Pierwszy dzień reszty mojego życia. Boję się być szczęśliwą - bo bardzo się boję nowego ...

11 komentarzy:

  1. gratuluje ! takie decyzje nie są łatwe, glowa do gory i piers do przodu to przeciez zmiana na lepsze :))

    OdpowiedzUsuń
  2. fajnie - powiew świeżości :) wszystkie początki są super...

    OdpowiedzUsuń
  3. No to powodzenia w oswajaniu nowego etapu życia i niech Ci się w nowym miejscu dobrze pracuje:)

    OdpowiedzUsuń
  4. gratuluje, tez tak powinnam, u mnie 6 lat pracy, teraz mi tam po prostu wygodnie, ale to nie to, nie tam powinnam byc. No coz...
    a co do tych niedokonczonych spraw, jesuuu jestesmy takie same...musze miec wyjasnione TERAZ ZARAZ bo mnie to meczy frustruje zatruwa zywot.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję i nie dziękuję bo boję się zapeszyć, strach ciągle mi towarzyszy...

    Zmoro, czyli Wiesz jak mi było ciężko, ta niejasność sytuacji nie dawała mi żyć, ale już na szczęście po wszystkim. A co do zmiany to ja powinnam była zrobić ten krok już parę lat temu. A z każdym rokiem jest coraz trudniej.

    OdpowiedzUsuń
  6. Gratulacje . Bardzo jestem z Ciebie dumna.
    I zycze,zeby nowe miejsce bylo TYM wlasciwym

    OdpowiedzUsuń
  7. Anno, gratuluję :)
    Trzy lata temu, dosłownie po 11 latach przepracowanych w firmie, w ciągu 3 dni podjęłam taką samą decyzję, moje rozstanie trwało zaledwie 3 dni w starej i będąc na urlopie już byłam w nowej pracy.
    Życzę Ci wytrwałości w dążeniu do celu.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Madziu, dziękuję i mam nadzieję, że Twoje życzenie dla mnie się spełni...

    Andziu, widać mamy coraz więcej wspólnego :) Poza tym ja też o mały włos a nie odeszłabym właśnie już 3 lata temu, dokładnie w listopadzie 2008, jednak wtedy się nie udało bo chcieli żebym rzuciła starą pracę też w 3 dni a to było u mnie niemożliwe...

    OdpowiedzUsuń
  9. Witaj ;) Jak ja Cie tu znalazłem ;) Tak przeglądam Twoje posty i widzę, że byłem w całkiem podobnej sytuacji, rok temu odszedłem z pracy po 10 latach. Miałem mieszane uczucia, ale chociaż w nowej jest o wiele więcej pracy, absolutnie nie żałuję ;) U Ciebie teraz to już minęło ze 2 miesiące, powoli pewnie się oswajasz z nową pracą. W każdym razie, powodzenia ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Znalazłam Cię :) noooooooooooo nie było mnie tu trochą a tu takie zmiany :) gratulacje !!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  11. ps to ja szymanska25

    OdpowiedzUsuń