sobota, 6 września 2014

Hello September !

Szkoła...
Starszy zaczął nowy etap w swoim życiu, 4 klasa.
Ta czwarta klasa co to ma być taka straszna, ma być tak ciężko - słyszałam przez ostatnie dwa lata od różnych osób.
Teraz przyszło nam się z tym zmierzyć.
Był też strach o panią, bo ta z klasy 1-3 była tą najlepszą z najlepszych, naprawdę lepiej nie mogliśmy trafić, dzieciaki też to wiedziały.
Teraz wszystko jest nowe, inne, niby jeszcze spokojnie bo to początek ale z drugiej strony czuję, że zaraz nabierze tempa.

Wydatki też zdecydowanie inne, komplet książek do klasy 4 - bagatela - 600 zł i to same książki... plecak, zeszyty, piórniki, przybory, buty na zmianę i inne wyposażenie - nawet nie podliczyłam. I gdy naiwnie myślałam, że mamy już wszystko co trzeba to z każdym kolejnym dniem szkoły dowiadywałam się, że jednak to jeszcze nie koniec zakupów. Bo ta pani to chce taki zeszyt a ta pani taki, poza tym co też mi przyszło do głowy nie kupić zeszytu w pięciolinię? (chyba zapomniałam) czy linijki 30 centymetrowej albo kleju "magicznego", no gdzie ja się uchowałam ;) A najbardziej lubię coroczny punkt o wyposażeniu dziecka w kredki takie śmakie i owakie a potem używanie w ciągu roku zaledwie jednych z nich czyli bambino albo tych, które dziecko ma akurat w standardowym wyposażeniu piórnika. Myślałam, że przy trochę starszych dzieciach odejdziemy już od pełnej listy kredek ale okazało się, że nie, różne mają być. Spoko, najwyżej Młodszy odziedziczy kolejną porcję kredek takich śmakich i owakich - on uwielbia rysować, zużyje wszelkie kredki jakie wpadną mu w ręce ;) 
Na wf dzieciaki mają mieć osobne buty i jest kolejny wymóg, mają być wiązane. Rozumiem, że chodzi o lepsze trzymanie stopy, nie wiem tylko czy rzeczywiście dzieciak zawiąże buty solidniej niż zapnie rzepy. Nie przewidziałam w i tak już mocno nadszarpniętym budżecie kupowania jeszcze jednej pary butów ale cóż kupić trzeba. No i cymbałek też nie przewidziałam a przecież dzieciak musi na czymś grać, tu nasza szkoła mnie zaskoczyła bo jest wybór można grać na cymbałkach lub na flecie, za flet lepsza ocena, phi...
A na koniec jeszcze pomarudzę, że waga codziennie zapakowanego plecaka stanowczo przekracza dopuszczalną i realną do dźwigania dla dziecka, szczególnie tak drobnego i szczupłego jak moje :/ Już w poprzednich latach plecaki nie były lekkie ale teraz doszło wiele więcej książek i zeszytów a książki są grubsze i sporo cięższe...

Ksiażki do 4 klasy szkoły podstawowej

Witaj szkoło...

6 komentarzy:

  1. Te atrakcje jeszcze przed nami...na razie ledwie ogarniam pole działań przedszkolaka. Błagam tylko, oświeć mnie co to jest ten "klej magiczny", bo mam to w wyprawce? Czy mój przedszkolak "magicznie" będzie tym sklejał - nie papier, jak przystoi przedszkolakowi, tylko drewno, szkło, aluminium, ceramikę i przy okazji wytapetuje mi ścianę?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten magiczny ponoć klei wszystko, a co sklei przedszkolak to już jest pewnie uzależnione od jego wyobraźni ;) tak czy inaczej lepiej młodego artystę nadzorować przy pracy z klejem, szczególnie takim magicznym ;)

      Usuń
  2. Flet lepszy od cymbałek? To chyba jakiś cymbał wymyślił! ;-) Toż to dyskryminacja w czystej postaci.
    Powiem Ci w tajemnicy, że szkoła dzieci to był dla mnie jakiś koszmar (uczyły się dobrze!) i kiedy już oboje zdali maturę odetchnęłam z ulgą. Szkoła to skostniała instytucja i jedno, czego żałuję, to że nie byłam bardziej stanowcza w egzekwowaniu faktu, że szkoła jest dla ucznia, a nie odwrotnie! :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewo, dla mnie to dopiero początek drogi tego koszmaru i już w trzecim tygodniu 4-tej klasy przekonuję się, że rzeczywiście ta 4 klasa to już nie przelewki :/
      Wyższości fletu nad cymbałkami też jakoś nie pojmuję, tak czy inaczej syn wybrał cymbałki, tylko kupić je w końcu trzeba.

      Usuń
  3. Czyli nic za bardzo się nie zmieniło... ja do dzisiaj jeszcze mam parę książek w biurku za czasów liceum, które wyglądają jak nowe. Z większością książek i tak nie było co zrobić bo co chwilę się to zmienia, wchodzą nowsze wersje i nawet nie ma jak sprzedać. A o moich biednych ramionach od dźwigania tych rzeczy to nawet nie wspomnę ;) I jak widzę te małe dzieciaki idące z ogromnymi plecakami do szkoły to aż mi ich żal... A idąc na studia trochę się cofnęłam w czasie, kupując na nowo bloki, farby, ołówki, szkicowniki, kredki, pędzle etc. ;)) Co mi absolutnie nie przeszkadza, bo lepsze to niż te grube księgi... :) Pozdrowienia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi

    1. Mojego syna książki raczej nie będą wyglądały jak nowe ;) co do obciążenia to nie tylko ramiona, ja się martwię głównie o plecy, cały kręgosłup, po swoich przejściach i z wiedzą jaką teraz mam na ten temat jestem autentycznie przerażona tym co będzie za parę lat jak również zaczynam rozumieć, skąd na oddziale chirurgii kręgosłupa znajduje się coraz więcej młodych ludzi, nawet bardzo młodych bo roczniki 93-98 :( A co do studiów to Ty masz naprawdę fajny kierunek i tworzysz wspaniałe rzeczy, dla takich zajęć też byłabym gotowa kupić i nosić setki różnych kredek, ołówków i bloków ;)

      Usuń