wtorek, 13 października 2009

JESTEŚMY :)))))

Mały A. urodził się przez cc 6.10.2009 o godzinie 10:15, ważył 2910 i miał 53 cm, dostał 10 pkt.
Jest taki maleńki i śliczny i dzisiaj skończył tydzień :) A ja jestem oczywiście najszczęśliwszą kobietą na świecie, choć te słowa to i tak za mało żeby odzwierciedlić stan moich uczuć :)

Na ostatniej wizycie przed cc okazało się, że synek leży miednicowo, a na IP przed samym cc wyszło, że nie tylko miednicowo ale w dodatku poprzecznie, położna w ogóle nie mogła go wyczuć badaniem ginekologicznym i zrobiła usg a tam okazało się, że główką leży przy moich żebrach z prawej strony a nóżki po przekątnej, na dole, z lewej, no nijak by się nie urodził sn.
Co do cc to mogę powiedzieć, że kolorowo nie było.
I to zarówno samo cc jak i dochodzenie potem do siebie.

Podczas zabiegu miałam jakieś jazdy, źle zniosłam znieczulenie, zaczęło mi się robić słabo, przestałam czuć prawą stronę ciała i myślałam, że za chwilę zejdę. Myślałam, że to nerwy ale anestezjolog powiedziała mi, że reakcja organizmu na znieczulenie i zarządziła ileś tam jednostek efedryny (nie wiem czy dobrze zapamiętałam nazwę), nie pomogło, więc dostałam kolejną dawkę i dopiero nastąpiła poprawa i od tego momentu do końca było już w miarę ok.
Choć prawda jest taka, że oprócz leków, które mi podali to bardzo pomogła mi fantastyczna anestezjolog i mój gin prowadzący operację.
Na koniec powiedziałam im, że kiepsko chyba sobie poradziłam a oni oboje, że wręcz przeciwnie, że bardzo dobrze zniosłam operację a to co się ze mną działo to mały pikuś w porównaniu z tym co widzieli i z czym nie raz mieli tu doczynienia. W szoku byłam ale potem na popordówce spotkałam dziewczynę i jak posłuchałam tego co się z nią działo to faktycznie okazało się, że moje przejścia to mały pikuś :) No ale w momencie jak leżałam na tym stole to naprawdę od mojej strony nie wyglądało to za dobrze.
Tyle o samym cc.
To co było po to masakra, pionizowanie to był szok, nie spodziewałam się aż takiego bólu, normalnie aż mnie zatkało i nie mogłam złapać oddechu przez parę minut. Pomijając pionizowanie to ogólnie: ból koszmarny, cały wtorek, i noc do środy rano byłam na silnych lekach przeciwbólowych: pyralgina, ketonal i dolargan, po którym po prostu odpływałam i nie kontaktowałam tylko co jakiś czas otwierałam oczy i znów odpływałam.
CC miałam rano i na cały dzień miałam wynajętą osobistą położną i potem na noc też, gdyby nie one to nie wiem jakby to wszystko wyglądało bo synka miałam przy sobie od samego cc i ktoś musiał się nim zająć. Od środy rano byłam już sama a pierwsza wyczuwalna poprawa nastąpiła dopiero w piątek czyli w trzeciej dobie po cc.
Dziś, czyli dokładnie tydzień po cc mogę powiedzieć, że pierwszy dzień funkcjonuję prawie normalnie i to w sumie jest chyba całkiem dobry wynik :)

A mając za sobą dwa porody, sn i cc to mogę powiedzieć tyle, że ból po sn już zapomniałam a tego bólu co przeszłam w pierwszych 3 dobach po cc to mam wrażenie, że nie zapomnę już nigdy. Z drugiej jednak strony na 1000% tydzień po sn nie byłam w tak dobrej formie jak teraz tydzień po cc.
A biorąc pod uwagę to jak ciężki i niebezpieczny dla dziecka miałam poród sn teraz jestem wdzięczna za to, że przy cc moje dziecko urodziło się bez męczarni, spokojnie i bez narażenia jego życia.

To tyle o tym co było.
Ten tydzień zleciał szybciej niż jakikolwiek inny, wydaje mi się, że ten wtorek, kiedy przekraczałam drzwi szpitala był zaledwie wczoraj a tu już jest następny wtorek a ja nie leżę z raną, w bólach na łóżku szpitalnym tylko siedzę w swoim domu z syneczkiem w ramionach :)

Tym wpisem pewien rozdział w moim życiu, teraz jestem już w innej bajce :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz