czwartek, 29 października 2009

Wyszliśmy z izolatki, jedziemy do szpitala.

U Jota się poprawiło to za to z A mamy sajgon.
Pisałam wcześniej o błędnym kole, w które wpadamy każdego dnia. Niestety w tym temacie zamiast się poprawiać to zmieniło się na gorsze bo Mały A już nie tylko co chwilę ulewał ale wręcz chlustał pokarmem, buzią i nosem. Nie ważne czy mu się odbiło czy nie to co zjadł to ulał a właściwie z siebie wystrzeliwał. Działo się tak już nawet w czasie jedzenia, zaraz po lub z upływem jakiegoś czasu, np.: w trakcie snu lub zaraz po obudzeniu kiedy to przeważnie już byłam spokojna, że się nic nam nie przydarzyło :( Do tego w międzyczasie oczywiście kupa za kupą i w kółko kolejne karmienie bo A jak ulał to znowu chciał jeść a jak była kupa to przy przewijaniu się rozbudzał i potem też chciał jeść. Oczywiście kolejne karmienia kończyły się kolejnym chlustaniem i tak w koło Macieju. Tak jak pisałam: SAJGON. Wczoraj zamiast skorzystać z ładnej pogody to męczyliśmy się tak od 10:00 rano do prawie 15:00 i taki kilkugodzinny rajd mamy każdego dnia.

Nie wiem ile już dni przeryczałam bo po prostu nie daję rady z tym wszystkim :(
I dzień, w którym nie uronię ani jednej łzy nazwę jakimś cudem chyba.

Ponieważ sytuacja stawała się nie do wytrzymania to napisałam posta na forum "karmienie piersią", który przyniósł mi sporo odpowiedzi, a także przekopałam net w tym temacie i generalnie opcje mogą być 3:
1. Alergia
2. Refluks
3. NIC - taka uroda dziecka.

Ja skłoniłam się najbardziej ku temu refluksowi, gdzieś w sieci dokopałam się informacji o preparacie do zagęszczania mleka: Nutriton i wysłałam M do apteki.
Zaczęłam też oczywiście stosować wszelkie rady znalezione w necie ale sajgon robił sie coraz większy bo: nakarmić dziecko piersią w pozycji pionowej to nie lada wyzwanie a jeszcze większe to podać mu przed piersią jakąś papkę (czyli ten nutriton) łyżeczką. Synuś głodny, płacze, chce do piersi a ja zamiast piersi wciskam mu łyżeczkę do buzi, ten się dławi, płacze, papka rozmazuje się wszędzie, po dziecku i gdzie tylko się da, ja się denerwuję, mały się denerwuje no ale w końcu po kilku łyżkach możemy skupić sie na piersi i wtedy kolejny cyrk bo A ma tyle tej papki w buzi, że nie może złapać piersi bo się po niej normalnie ślizga. W międzyczasie ze mnie zaczyna mleko tryskać jak za przeproszeniem z krowy i po kilku minutach oboje jesteśmy w tym mleku udyźdani po pachy. Czyli teraz mamy na sobie już papkę, mleko a za chwilę zaczynamy ulewać no i obowiązkowo gdzieś po drodze jest jeszcze ta nieszczęsna kupa.
Po prostu rozkosz. No ale faktem jest, że pierwszego dnia stosowania tej papki A przestał chlustać i ulewać, byłam przeszczęśliwa. Niestety szczęście to trwa ło tylko ten jeden dzień, na drugi dzień ulewania wróciły.

Wczoraj zaczęłam brać też pod uwagę opcję alergii na produkty mleczne, przed którą do tej pory zapierałam się rękami i nogami ale skoro jest tak jak jest to muszę wziąć jednak pod uwagę wszystkie możliwości. Od dziś jestem na diecie bezmlecznej, czyli generalnie nie mogę jeść prawie nic bo okazuje się, że białka mleka są ukryte dosłownie wszędzie, nawet w głupiej puszce z pasztetem !! Nie wiem jak to zniosę, szczególnie, że jestem uzależniona od nabiału, ja w zasadzie nic innego nie jadłam. Poza tym to cholerstwo tak jak pisałam jest dosłownie wszędzie, więc to nie chodzi już nawet o to, że nie będę mogła jeść moich ulubionych serków czy przepysznych zup robionych przez mojego M na śmietanie ale ja nie będę mogła jeść prawie nic, bo mimo, że jest sporo tych produktów bezmlecznych to akurat wiele z nich jest silnymi alergenami i przy karmieniu nie można ich jeść. Ratunku !!!

Poza tym umówiliśmy się też oczywiście na wizytę u pediatry żeby jednak ktoś nas obejrzał. Ponieważ szłam w kierunku tego refluksu to liczyłam też, że dostaniemy skierowanie na usg brzuszka. Nasza przesympatyczna pani doktor przyjęła nas na przychodni dla dzieci zdrowych (na czym mi bardzo zależało żeby nie targać 3 tygodniowego dziecka do chorych dzieci), obejrzała, wybadała, wysłuchała i powiedziała w sumie tyle co już wiedziałam z forum i netu :) No ale przynajmniej uspokoiła mnie, że dobrze robię podając ten Nutriton i dała nam skierowanie, ale nie na samo usg tylko do szpitala na kompleksowe badania. I z jednej strony to super bo zbadają A od góry do dołu ale z drugiej strony jestem tym oczywiście przerażona bo zupełnie nie wiem jak to ma wyglądać. Czy długo tam będziemy i czy będę mogła być z A (bo nie wyobrażam sobie, że nie !!!), no i co mu w ogóle będą robić ???
Dziś planuję zadzwonić do szpitala i się wywiedzieć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz