sobota, 17 października 2009

W izolatce.

Jot jest chory :(
Zaczęło się już na początku tygodnia. Wysłałam M z Jotem do lekarza i myślałam, że będzie po sprawie. Niestety zamiast się poprawiać po kilku dniach brania leków wczoraj się pogorszyło i doszła temperatura. Do tej pory mimo choroby Jota funkcjonowaliśmy normalnie jednak wczoraj zarządziłam izolację i tym sposobem drugi dzień spędzam zamknięta z A w sypialni na górze a M siedzi z J na dole. Po tym drugim dniu zaczynam się czuć jak w więzieniu poza tym brakuje mi obecności M i J, że już nie wspomnę o rozdarciu wewnętrznym jakie czuję zostawiając starszego synka i siedząc tylko z A :( czuję się jakbym porzuciła swoje chore dziecko.
M ma zwolnienie i te dwa tygodnie to miał być czas dla nas a my siedzimy tak jedno na górze drugie na dole jak w dwóch osobnych mieszkaniach :(

Co do A to wszystkie dni wyglądają podobnie, śpimy, jemy (mleko mamusi), przewijamy się i tak w kółko. I mimo, że dla kogoś może to być największa nudą na świecie to dla mnie są to najpiękniejsze chwile :) A jest taki maleńki, stópki ma jakieś 5cm, łapki drobinki i te oczka, no nie mogę przestać się zachwycać !!!
Żeby tak jeszcze J był już zdrowy to znowu byłaby pełnia szczęścia :)

W przyszłym tygodniu planuję pierwszy spacer, już nie mogę się doczekać a z drugiej strony jakoś tak niepewnie czuję się co do pogody. Nie wiem za bardzo jak ubrać i jak przyzwyczaić najpierw do zimniejszego powietrza ?? Póki co od wczoraj w czasie dnia A śpi pod dwoma kocykami przy otwartym oknie, a jutro albo po jutrze może zrobimy krótkie werandowanie. Kurcze z J w lecie było o dużo prościej, po prostu wyszliśmy z domu na gigantyczny upał i tyle.

W przyszłym tygodniu ma też do nas przyjść pediatra na pierwszą wizytę i mam ogromną nadzieję, że będzie to najpóźniej we wtorek.

Wracając do dnia codziennego to mam już pewne patenty na różne tematy i tak np.: przewijamy się "na suszarkę" czyli przy włączonej suszarce, która na początku służyła tylko do osuszania pupci A (rewelacyjna metoda przeciw odparzeniom) ale bardzo szybko okazało się, że jest też świetnym uspokajaczem na te parę minut kiedy trzeba wymyć zimną chusteczką, posmarować maścią, zapiąć pampersa i ubrać :) dzięki suszarce cały ten proceder stał się o wiele prostszy :)
Z drugiej strony powinnam to doskonale pamiętać bo J pół swojego niemowlęcego życia spędził przy włączonej suszarce bo nic innego nie było w stanie go uspokoić.
W związku z tym, że przypomniałam sobie o suszarce to odkopałam też z czasów J pliki mp3 w kompie z dźwiękami nagranej suszarki, odkurzacza, szumu oceanu itp. I tak wczoraj po południu zasypialiśmy przy dźwięku fal uderzających o brzeg :) Jeżeli jednak chodzi o suszarkę to o dużo lepszy efekt daje taka prawdziwa niż ta w formie mp3 z kompa. Zupełnie nie pamiętam już od kogo dostałam 5 lat temu te pliki ale pamiętam, że zainteresowanie nimi były ogormne na forum i dziewczyny rozsyłały to sobie masowo, zupełnie tak samo jak elektroniczną wersję książki "Język niemowląt" słynnej Tray Hogg, której osobiście akurat fanką nie jestem.

Powoli też wyrabiam się w przewijaniu jedną ręką a drugą zakrywaniu tej małej sikawki coby pół pokoju nie zostało obsikane :)

Niestety nie za bardzo radzę sobie z ulewaniem :( Dość często sie nam ulewa i nie ma reguły, czy się po jedzeniu odbiło czy nie, jak ma się ulać to i tak się uleje :( Do tego A bardzo nie lubi być w pozycji pionowej do odbicia, dostaje szału jak się go bierze do pionu i często nic nam nie wychodzi z odbijania, z J nie było tego problemu. A lubi sobie po prostu zasnąć po jedzeniu i od razu się denerwuje jak się go bierze do odbicia. Potem na uspokojenie znów trzeba przystawić do cyca, potem odbić i w ten sposób wpadamy w błędne koło :( A po kilku takich próbach przeważnie pojawia się kupa i wtedy trzeba przewinąć a podczas przewijania przeważnie następuje ulanie na pół ubranka, więc nie dość, że mamy kupę do kompletu to jeszcze musimy się cali przebierać no i na koniec dziecko znów chce do cyca, więc wracamy do punktu wyjścia. I jak już tak wpadniemy w to błędne koło to nawet i 4 godziny możemy się tak karmić, odbijać, ulewać, przewijać i końca jakby nie widać :(

Ale jak uda nam się w to błędne koło nie wpaść to radzimy sobie naprawdę dobrze i bardzo miło spędzamy czas na wymienianiu czułości :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz