poniedziałek, 5 października 2009

Ostatnie 24h w dwupaku

Na początku zeszłego tygodnia zaliczyłam kolejne komplikacje zdrowotne i wylądowaliśmy znów u lekarza. Nie będę się rozpisywać co się działo itd., bo po pierwsze mam już dość opisywania ciągle napotykających mnie problemów a po drugie teraz to już i tak nie ma znaczenia. Chciałam tylko zaznaczyć fakt, że nawet na samej końcówce musiało mi się jeszcze coś przytafić !! W ostatnim tygodniu i w momencie kiedy sobie powiedziałam, że teraz to mi się już nic nie przytrafi. Po prostu: KOCHAM CIĘ ŻYCIE !!!

Pełnia 4.10 nie zadziałała na mnie w żaden sposób i nie urodziłam :)

Torba spakowana, zostało kilka drobiazgów, to czego na razie spakować nie mogę bo będę jeszcze używać.

Samopoczucie takie jak zwykle, wczoraj pomogło wyjście do kina ale po powrocie do domu znów się pogorszyło a do tego dół :(

Dziś z doła wylazłam ale za to napięcie sięgnęło zenitu i generalnie jestem oszołomiona, otumaniona i chyba za chwilę zacznę chodzić po ścianach.

Jestem od 7 rano na nogach, zrobiłam milion rzeczy w domu i po pierwsze: mimo, że zmachałam się totalnie to nadal nie urodziłam a po drugie: napięcie niestety nie zeszło.
I już raczej nie zejdzie.
Tyle, że dziś jestem usprawiedliwiona, w końcu ile razy w życiu przechodzimy narodziny własnego dziecka ?
Jutro, 10:00 CC.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz