Dziś dla odmiany oprócz szamotania A. (który śpi od jakiegoś czasu z nami) obudził mnie jakiś dziwny szum. Wstaję, rozglądam się po pokoju w poszukiwaniu źródła dźwięku i po paru sekundach zaczynam kojarzyć, że szum dochodzi zza okna. Podchodzę, wyglądam, a tam normalnie deszcz leje !! Patrzę w dół, śnieg nadal leży, temperatura +2 stopnie. Patrzę na zegarek: 7:15, patrzę na A., ten się nadal szamocze ale śpi, no to niewiele myśląc wskoczyłam znów do łóżka i następny moment jaki pamiętam to godzina 9:15 :) Deszcz już nie padał, za oknem na termometrze +5, śniegu coraz mniej a przed domem prawie w ogóle tylko błoto i kałuże wielkości małych jezior. Czyli już po zimie i znowu nici z białych świąt. Do tego już widzę tego kuriera co to dziś ma przyjść (z wyczekiwanym prezentem pod choinkę dla A.), jak próbuje przebrnąć przez tę breję ...
A jeszcze wczoraj było tak pięknie:



Dziś jak można się domyśleć dzień spędziliśmy w domu a w ramach spaceru zaliczyliśmy moje "ulubione" werandowanie, z którego oczywiście prawie nic nie wyszło bo A. spokojnie pospał jakieś 20 minut a przez kolejne 20 wybudzał się co minutę wypluwając smoka i dając mi do zrozumienia, że nie dał się oszukać zimnym powietrzem zza okna i nie będzie spał tyle co na normalnym spacerze bo wcale na spacerze nie jest i tyle.
Do tego wszystkiego wczoraj (po kilku dniach spokoju) zaliczyliśmy mega atak kolki (od 18:30 do prawie 24:00) i dziś chyba zapowiada się powtórka z rozrywki :(
Dajcie mi siły żeby to przetrwać !!!
Aha, no i jest godzina 18:40 a kuriera ani widu ani słychu :(
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz