JJ po drugim dniu chodzenia do szkoły przytargał infekcję. Zaczęło się standardowo w nocy (z wtorku na środę) od kilku jego pobudek z mega histerią, zatkanym nosem, kaszlem i odruchem wymiotnym podczas kaszlu. Oczywiście noc nieprzespana.
Od środy leki: Ibuprom, Isoprinosine, Pulneo, i oczywiście Flixonase do nosa. Od czwartku dom i na razie koniec szkoły. Zarąbiście po prostu. J zamiast chodzić do szkoły gdzie jak do tej pory bardzo mu się podoba i wreszcie ma zajęcie to będzie całe dnie zdychał na kanapie, oglądając TV w oczekiwaniu aż ktoś znajdzie dla niego trochę czasu między sprzątaniem, gotowaniem, robieniem zakupów, przewijaniem, karmieniem, zabawianiem i bieganiem po schodach za Małym A.
A tak na marginesie to przy okazji dziękuję wszystkim rodzicom, którzy przyprowadzają chore dzieci do przedszkoli, szkół i innych miejsc gdzie mogą przebywać tylko dzieci zdrowe. W ten sposób w naszej klasie zerówkowej dziś nie było już 4 osób a od jutra nie będzie kolejnych dwóch w tym mojego JJ'a.
Szlag mnie trafia. A pani wychowawczyni zwróciła dziś uwagę rodzicom żeby nie przyprowadzali chorych dzieci ale co to da ...
M za to walczy z chorobą młodych matek o czule brzmiącej nazwie Choroba De Quervain’a.
Zarówno nazwa jak i sytuacja gdzie facet ma do czynienia z chorobą młodych matek może wydawać się śmieszna ale zapewniam, że śmiesznie nie jest :/ Wiem bo miałam to samo i kiedyś przy J i jakiś czas temu przy A. Ból jest taki, że ręką prawie nie można ruszać, kciuk całkowicie nie do użycia, szklanki nawet podnieść nie można. U M pojawiło się to tak dawno, że już nawet nie pamiętam kiedy. Ponieważ z dnia na dzień było coraz gorzej to po kilku tygodniach męczarni M wylądował u ortopedy. Ortopeda zalecił maści i specjalny usztywniacz na rękę i jak najmiej pracy chorą ręką, taaaaaa. Poprawa miała być po ok 2 tygodniach a w razie jej braku M miał zrobić usg i wrócić z wynikiem do lekarza, który zaleciłby albo gips albo zabieg. Rehabilitantka sprzedająca M ten specjalny usztywniacz doradziła mu jakiś inny, mniej sztywny, tańszy i ponoć stanowczo wystarczający, "mamy sobie chwalą". Niestety M nie pochwali bo po ponad miesiącu nie dość, że nie nastąpiła poprawa to jeszcze się pogorszyło. USG wykazało zmiany a dziś ortopeda ocenił sytuację, że choroba po prostu postępuje. M musi kupić jednak ten usztywniacz z prawdziwego zdarzenia i brać jakieś prochy na receptę, jak się domyślam przeciwzapalne. I oczywiście jak najmniej forsować rękę.
A wszystko to akurat na dosłownie kilka dni przed moim powrotem do pracy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz