Nie, NIE u A., ani też NIE u J.
MÓJ, własny, osobisty !!!
Po ponad 4 miesiącach olewania sygnałów z jego strony i uciszania go wszelkimi dostępnymi środkami przeciwbólowymi, tak mi wczoraj dał popalić, że ok 22:00 wylądowałam w całodobowym centrum stomatologii.
Ale zanim tam wylądowałam to:
*ok 19:00 próbowałam poratować się jeszcze ketonalem, po którym, nie było nawet minimalnej poprawy i wtedy wiedziałam już, że dobrze nie jest.
*w tym samym czasie, w gigantycznym bólu próbowałam zlokalizować jakiekolwiek miejsce, gdzie o tej porze mogłabym otrzymać jakąś pomoc, łatwe to nie było.
*po zlokalizowaniu miejsca gdzie mogli mnie przyjąć z otwartymi rękami musiałam załatwić sobie jakiś transport bo zanim sama dojechałabym tam z tej mojej wioseczki to byłby środek nocy a poza tym i tak nie byłam w stanie nigdzie sama się ruszyć bo z bólu chodziłam po ścianach.
*czekając na transport przemierzyłam moje mieszkanie wzdłuż i wszerz chyba ze 100 razy bo to był jedyny ratunek na mój ból. Chodziłam tak od ściany do ściany z dość dużą prędkością jakby motorek mi ktoś w tyłek wsadził, co i raz odlatując z bólu.
Tak jak pisałam wcześniej, w przychodni wylądowałam ok. 22:00, z ulgą chwyciłam za klamkę drzwi, odważny krok do przodu, przemierzam korytarz z radością, że już tylko chwilka i tym razem to ja dam temu skur.... ząbkowi popalić jakimś wiertełkiem. Jakież było moje zdziwienie gdy okazało się, że to nie koniec mojej męczarni i po tych 3 godzinach bólu czekają mnie chyba ze trzy kolejne bo w poczekalni siedzą 3 osoby a w gabinecie jedna !!! No kuźwa, jadąc tam byłam pewna, że tylko ja jedna przeżywam w tym czasie taki horror i jak tylko dojadę to od razu będę przyjęta bo przecież inni ludzie takich przygód nie mają, siedzą sobie spokojnie w domkach i filmy oglądają. A tu taki numer. Okazuje się, że do tej samej przychodni, w tym samym czasie, w środku nocy przyjechali jeszcze inni cierpiętnicy a ich miny mówiły mniej więcej tyle samo co moja: "zrobię wszystko tylko uwolnijcie mnie od tego bólu."
Po tym lekkim szoku, gdy już pogodziłam się z tym, że muszę jeszcze trochę pocierpieć, było już tylko lepiej a czasem nawet wesoło bo np.:
po zadaniu trójce cierpiętnikom, siedzącym pod gabinetem, standardowego pytania: "kto z państwa jest ostatni?", usłyszałam odpowiedź, że ... "WSZYSCY", tu pojawiły się wielkie znaki zapytania w moich oczach a przy próbie wyjaśnienia okazało się, że ci ludzie, siedząc pod tym gabinetem nie wiadomo ile, do tej pory nie ustalili kto po kim wchodzi, mało tego, nie są nawet w stanie tego ustalić bo: tego pana to nie było widać bo stał za wieszakiem (powierzchnia 2 na 2 ale pana widać nie było), a ta pani to przepuściła tego pana bo on tu z bólem przyjechał (!!!) - no kuźwa, a ja to tak dla zabawy, ząbki pokazać bo mi się nudzi po nocy. Jednak udało mi się w końcu dojść do tego kto po kim itd., więc zaległam w spokoju na skórzanym fotelu, położyłam głowę na ramieniu mojej pomocy transportowej i starałam się odpłynąć i nie czuć już tego bólu. Po ok 30 minutach takiego leżenia poczułam, że ból zanika !! Co za ulga !! Ale było juz ok 23:00, czyli 4h po ketonalu więc stwierdziłam, że to nie od leku a raczej od tego ułożenia głowy i może bezpieczniej będzie już jej nie ruszać coby ten ból nie wrócił bo powtórki nie zniosę. W tym czasie przyszło kilka kolejnych cierpiętników, z czego pani zaraz za mną okazała się mamą trójki dzieci, z czego pierwsze dokładnie w wieku mojego J. a ostatnie w wieku mojego A., do tego obie połączone nagłym, nocnym bólem zęba naprawdę miałyśmy sporo wspólnych tematów, tyle, że gadałam z nią cały czas tak półleżąc bo bałam się poruszyć i zmienić pozycję.
Następna cierpietnica, która przyszła, po kilku minutach siedzenia zaczęła odwalać w poczekalni dokładnie taką samą pielgrzymkę jak wcześniej ja w domu. Ja nie czując póki co bólu byłam dla niej pełna współczucia ale nie na tyle, żeby zaproponować jej wejście przede mną, o nie, sama już swoje przeszłam i wyczekałam, był już środek nocy a ja byłam już prawie u drzwi gabinetu a w domu czekała na mnie dwójka śpiących dzieci, którymi od rana miałam się dziś zająć.
Także po 2 godzinach czekania, o 23:40 wylądowałam w końcu na fotelu i po krótkim wywiadzie pani doktor dotarła do ogniska problemu, którym to ku mojemu zdziwieniu okazała się ukruszona 5-tka a nie tak jak myślałam przez te ostatnie kilka miesięcy, robiona wieki temu, także obecnie ukruszona, przyciemniona 6-tka. Pani doktor zabrała się za 5-tkę, zrobiła co trzeba i już o 00:08 byłam w drodze do samochodu, do domu weszłam przed 1 w nocy.
Szkoda tylko, że to nie koniec tej historii a dopiero początek. Bo teraz trzeba zrobić prześwietlenie zarówno 5-tki jak i 6-tki i pociągnąć temat dalej, poza tym 7-ka też się pani doktor nie podobała więc na nią też trzeba spojrzeć, że już nie wspomnę o 2-ce, która odzywała mi sie już dawno temu zanim jeszcze ta 5-ka dała o sobie znać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz