Mały A skończył dziś 16 miesięcy :)
17 miesiąc przywitał katarem :(
Czy to od zębów (dwójki, które wychodziły już miesiąc temu nadal nie wyszły), czy może od tego, że ostatnio pozwalałam się wyszaleć synowi przy przewijaniu i latał z gołym tyłkiem a do tego na bosaka po lodowatej terakocie o te parę minut za długo? Nie wiem. Grunt, że katar jest a my chcemy żeby go nie było. Bo nie przyzwyczajeni jesteśmy, bo to dopiero nasz 4 w życiu przypadek kataru. Poza tym przeciw katarowi mamy jeszcze następujące argumenty: Mały A nagle znienawidził Fridę co bardzo utrudnia nam pozbywanie się kataru, chusteczek posiadamy jeszcze tylko 2 pudełka, skończył nam się Olbas i ratujemy się Amolem a do tego mamusia po przejściach z Jotem ma obsesję coby z tego niby tylko katarku coś więcej się nie rozwinęło.
Także uprasza się szanowny katar o jak najszybsze opuszczenie organizmu Małego A.
Oprócz kataru mamy jeszcze jednego zonka, mianowicie bunt na jedzenie :( Mój syn, który do tej pory jadł pięknie, od piątku rozpoczął strajk głodowy :( a w zasadzie to chyba słoiczkowy bo odmawia głównie słoików ale także i kaszy :( Od wczoraj wyrzuciłam do kosza już całkiem spory zapas żarcia. Zjada nasze jedzenie ale nie do końca mnie to cieszy bo porównując ilościowo to zjada dużo mniej :( no bo jak się ma jedna kromeczka chlebka z polędwicą (i to nie cała) w porównaniu do pełnej michy kaszy? Albo kilka widelców obiadu (kotlet+marchewka+ziemniaki) do pełnego dużego słoika obiadowego? No nijak się ma :( a tak właśnie jada teraz Mały A :( pije za to na potęgę. I już sama nie wiem co to wszystko znaczy, zęby?, katar?, znudzenie słoikami i kaszą?, bunt nastolatka? nie wiem :( Zobaczymy co będzie jutro gdy buntownik będzie pod opieką taty. Bo cyrki zaczęły się dziać od piątku kiedy to buntownik był ze mną.
Z pozytywów mogę wymienić to, że Mały A coraz więcej rozumie, codziennie zaskakuje nas swoją wiedzą :) No i okazał się miłośnikiem zwierząt, najbardziej lubi psy, jest w nich wręcz zakochany, na widok psa aż kwiczy i piszczy z radości i ekscytacji :) od razu pokazuje psa paluszkiem i krzyczy: TET !!! boski widok :)
Ogólnie "TET" w języku Małego A ma dość wiele znaczeń ale na psa jest naprawdę bardzo wyraźne i zdecydowane :) Ostatnio taki jeden TET szedł sobie za nami przez pół spaceru, obskakiwał mnie po nogach leciał za wózkiem a Mały A prawie nie wypadł do niego z wózka.
Wzięłam się też za temat nocnikowy, powędrowałam do piwnicy i przyniosłam sprzęt w jakże moim ulubionym kolorze blue, z piękną naklejoną kaczuszką i zaczęłam uświadamianie syna o stosowności przyniesionego przedmiotu. Pierwsze posiedzenie (a było to bodajże 21 lutego) zakończyło się moimi okrzykami radości i gromkimi brawami bo gdy Mały A wstał w nocniczku było siusiu :) Dziecko nic a nic nie rozumiało czemu matka tak pieje z radości a następny raz już się nie przytrafił bo po dwóch dniach prób latania z nocnikiem za synem o raz wycierania siusiów z podłogi matkę dopadło lenistwo i nocnik poszedł w kąt. W końcu jeszcze mamy czas a Mały A i tak robi próby tyle, że po swojemu bo na sucho, podchodzi i siada sobie na nocniku w ubraniu :)
Więcej grzechów nie pamiętam a jak mi się przypomną to dopiszę :p
Na pewno niedługo Maluszek dojrzy do nocnika :)
OdpowiedzUsuńSerdeczności Liv!
O.
Ps. Mogę Cię umieścić w linkach, czy raczej nie chcesz?
Możesz :) tyle prywatności co chciałam to już mam: nie szastam tu zbyt wieloma moimi danymi osobowymi ani też moje notki nie śmigają po głównej stronie bloxa czy innych miejscach, jest ok, zalinkowania się nie boję :) mało osób klika w ten sposób, od czasu do czasu ktoś się trafi...
OdpowiedzUsuńWitam się w nowym miejscu :-)
OdpowiedzUsuńNa początek najlepsze życzenia z okazji kolejnej miesięcznicy! To już prawie-półtoraroczniak! Czas leci nieubłaganie.
I jaki zdolniacha Ci rośnie :-) "Tet" musi brzmieć słodko i uroczo :-) A jedzeniem się nie martw (wiem dobrze, że to łatwo powiedzieć!), niech je z waszych talerzy, może rzeczywiście etap słoiczkowy się zakończył? Większość dzieci w tym okresie przechodzi mały "kryzys jedzeniowy", ale jak nie zapychasz go słodyczami, nie dajesz przegryzajek ciasteczek i innych, to wkrótce na pewno minie :-) A może ma ochotę poznawać kolejne nowe smaki?
No i gratuluję pierwszego sukcesu nocnikowego! Wiem jakie to wielkie wydarzenie :-) Oby takich więcej :-)
E, to żaden sukces z tym nocnikiem tylko czysty przypadek, po prostu śmiesznie się złożyło :P no ale od czegoś trzeba zacząć :) A z tym jedzeniem to ja już nie kumam o co mojemu dziecku chodzi bo oczywiście dziś jadł wszystko normalnie, po staremu, nie wiem co mu odbija gdy jest ze mną :(
OdpowiedzUsuńTo może to takie "testowanie" Mamy :-) Bywa i tak. To jak to tylko na weekend się zdarza to kompletnie się nie przejmuj!
OdpowiedzUsuńFilip też nie chce jedzienia słoiczkowego, woli nasze, no bo nasze sa doprawione :)
OdpowiedzUsuńA pierwsze siusiu w nocniczek zazdroszczę :))) nawet jeśli było zrobione przez przypadek :)
szymanska25