poniedziałek, 7 lutego 2011

Tak to było dwa lata temu...

7 lutego 2009, 27dc, końcówka 27-go cyklu starań (5-go na stymulacji), "spokojny", sobotni poranek. Robię test bo wiem, że minęło dokładnie 14 dni od owu potwierdzonej na usg, także jeżeli coś ma być to już na teście wyjdzie a jeżeli nie wyjdzie to też będzie to już ostateczny wynik ... nadzieje wielkie ... test odkładam na brzeg wanny i nie patrzę. Dokładnie w piątej minucie podnoszę go, zerkam i... JEST !! Po 2,5 roku czekania, w końcu JEST druga kreska !!! Bladziutka ale jest ...

Jeszcze tego samego dnia po południu z niedowierzania powtarzam test, myślę sobie, że jak wyjdzie z popołudniowej próbki to już będę mogła w to uwierzyć. Wychodzi ale nadal nie wierzę, więc w niedzielę rano robię test nr 3, też wychodzi, tym, razem kreska jest wyraźniejsza i widać ją już w pierwszej minucie. Nie wiem po co ale w poniedziałek (w pracy) robię jeszcze czwarty test, ten będzie już ostatnim, no bo ile można niedowierzać ;)

Dwa lata minęły jak kilka chwil ...
Testy mam oczywiście zachowane na pamiątkę i nie zamierzam się ich pozbywać :)

Szkoda tylko, że pełnia szczęścia trwała wtedy tylko niecałe 7 dni :(
13 lutego, w piątek zaczynam plamić, niby jeszcze nie wiem co się dzieje ale już mam złe przeczucia. Przez następne kilka dni jestem na zwolnieniu, leżę i czekam aż plamienie ustanie. Niestety przychodzi większa fala, jadę na IP i dowiaduję się, że ciąża jest bliźniacza lecz niestety jedno z dzieci właśnie tracę :( Zaczyna się walka o uratowanie tego drugiego. Po długich miesiącach kolejnych komplikacji udaje mi się dotrwać do 38tc i na świat przychodzi mój młodszy syn :)
Kocham go ponad życie ale często myślę o jego nienarodzonym rodzeństwie. Mimo upływu czasu ta myśl, że miało być ich dwoje nie daje mi spokoju! Wtedy te dwa lata temu, tak bardzo bałam się o życie Małego A, że po stracie skupiłam myśli tylko i wyłącznie na nim a nie na tym co się stało. Teraz natomiast gdy A jest już z nami wraca to co wtedy zepchnęłam w głąb myśli...

4 komentarze:

  1. I kolejne pamiętne daty...
    Mocno przytulam i nie dziwię się, że przeżywasz to teraz ponownie, to normalne. Ale takie przeznaczenie. Dzięki temu wszystkiemu co przeżyłaś, masz teraz wspaniałego Małego A. :-) I wierzę, że Twoje Słoneczko wynagrodzi swoim uśmiechem wszystkie te ciężkie chwile :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja dowiedziałam sie 10 marca 2009. Ale ten czas zapiernicza.

    szymanska25

    OdpowiedzUsuń
  3. Ty też pamiętasz swoją datę :) A mnie się wszyscy dziwią, że ja pamiętam! Kurcze, a ja się dziwię jak można NIE pamiętać i zapomnieć !! Przecież taki pozytywny test widzi się zaledwie raz lub kilka razy w życiu a nie co dwa dni ;)

    OdpowiedzUsuń