sobota, 22 maja 2010

Fala

Wraz z falą kulminacyjną na Wiśle przypłynęła do mnie fala problemów :/

Zaczynając od samej Wisły to oczywistym było, że znajdziemy się w rejonie zagrożonym, w końcu Wisła za rogiem a tuż obok okoliczne stawiki itd. Przedwczoraj przez pół nocy albo i dłużej jeździły na sygnale, jak oszalałe, wozy strażackie, jeden za drugim. Umacniali wały, po jakimś czasie zrezygnowali z syren i słychać już było tylko hałas rozpędzonych, ciężkich samochodów. Ogólnie wprowadziło to taką atmosferę strachu, może nawet grozy ?
Wczoraj o 13:00 zaczęły przeciekać wały w miejscowości obok mnie. I tak jak wcześniej zupełnie nie przemawiała do mnie groza całej sytuacji tak z każdą godziną zaczęłam się jednak coraz bardziej niepokoić. Do tego jeszcze zobaczyłam zdjęcia z miejsc, w których przedwczoraj byliśmy na spacerze i woda tam bardzo przybrała, chodniki, po których wtedy kursowali policjanci teraz są całe zalane i śladu po nich nie ma.
Wczoraj M zaproponował żebyśmy przenieśli się do Wawy na weekend ale mnie nie za bardzo się ten pomysł spodobał i opierałam mu się tak długo, że aż się z M o to pokłóciliśmy i temat pozostawał cały czas otwarty i czekał na decyzje. I gdy ja już pogodziłam się z tym, że muszę spakować pół domu w kilka toreb podróżnych i jechać do Wawy na parę dni to okazało się, że M usłyszał wypowiedź naszego burmistrza, który powiedział, że paniki nie ma, wszystko jest pod kontrolą.
Zostaliśmy w domu.

Parę godzin wcześniej gdy odwiedzałam swoje stare strony, mój tata wręczył mi jakieś pismo z ZUSU, które przyszło dokładnie dzień wcześniej. Zawsze mnie takie niespodziewane pisemka z różnych państwowych instytucji bardzo niepokoją. Tym razem też serce zabiło mi mocniej a jeszcze mocniej gdy przeczytałam, że ZUS wzywa mnie na kontrolę z okazji mojego zwolnienia. I wcale nie chodziło mi już o samą kontrolę bo zwolnienie mam w pełni zasłużone i legalne ale o to, że data i godzina na jaką miałam się stawić minęła godzinę przed otrzymaniem przeze mnie listu :/
Szlag mnie trafił na miejscu. Bo po pierwsze wysłali to na zły adres i na złe nazwisko bo panieńskie a na zwolnieniach są przecież moje inne dane i specjalnie wstawiany mój adres zamieszkania, żeby "w razie kontroli wysłali wezwanie na dobry adres" - przypomniały mi się słowa mojej lekarki. A po drugie to jak tak w ogóle można robić żeby wysyłać do kogoś pismo w dniu 18 maja, doręczać je 20-go z informacją, że dzień później, czyli 21-go jest termin kontroli ?? Żeby to jeszcze poszło na mój dobry adres to bym przecież pojechała a tak to w spokojny ciepły poranek w dniu 21 maja, po godzinie 10:00 rano otwieram sobie taki liścik i czytam, że godzinę temu miałam się stawić na kontroli w ZUSIE, zawał !!
Zadzwoniłam i powiedziała im, że to jest niepoważne a dodatkowo przy moich problemach zdrowotnych zupełnie niepotrzebnym dodatkowym bodźcem pogarszającym mój
stan. Poza tym oczywiście opowiedziałam wszystko co i jak z tym adresem i usłyszałam (od całkiem miłej pani), że mam napisać pismo z wyjaśnieniem czemu nie
dotarłam i to powinno wystarczyć bo moja nieobecność nie wynikneła z mojej winy. Taaa. Napisałam ale stracha mam i tak, co to teraz z tego wyjdzie bo w piśmie
jest napisane, że w razie uniemożliwienia badania (czyt. mojego niestawienia się na nie) moje zwolnienie traci ważność z dniem następnym po wyznaczonym terminie badania. Do tego oczywiście tracę prawo do zasiłku. No rewelacja. I szczerze mówiąc to nie wiem co mam teraz zrobić.

A na koniec dnia dostałam smsa z mojej kochanej sieci komórkowej, że ponoć nie zapłaciłam im poprzedniego rachunku. Bzdura, jest zapłacony jak wszystkie inne. Ale niestety oni tego nie widzą a na moim koncie internetowym też widać, że wpłaty nie było. Czyli następny temat do wyjaśniania.

Ja bardzo proszę żeby ta fala już sobie ode mnie odpłynęła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz