No i stało się to co wiem, że dzieje się wielu mamom i dzieciom jednak ja myślałam, że nam nie zdarzy się to nigdy !! No bo jak, mnie, mamie idealnej ? Tak dokładnej, tak dbającej o każdy szczegół ? No jak u mnie mogłoby dojść do takiego wypadku ? Ano mogło. Wystarczyła mała chwila nieuwagi, jedna sekunda i Mały A był już nie na łóżku gdzie go wcześniej położyłam a na podłodze :( wydarzenie miało miejsce wczoraj...
I ja doskonale wiem, że dzieci często spadają ale są upadki i UPADKI i u nas to stanowczo był UPADEK :(
Mały A runął główką prosto w gołą podłogę z wysokości ok 50cm :( i w sekundę po podniesieniu go na czole miał już guza i śliwę w jednym, o wielkości śliwki węgierki a odstawało mu to na centymetr od czoła :((( nie da się opisać jaki to był widok i jak to razem przeżyliśmy.
Nasz wypadek stanowczo nie zaliczał się do tych lightowych kiedy to dziecko spadnie sobie na dywanik i nawet nie zauważy co się stało, zapłacze chwilę i po wszystkim, także szybko wykombinowałam opiekę dla mocno wystraszonego J i pojechaliśmy z A do szpitala.
Na wejściu zbadał nas chirurg, potem pediatra i zrobili rentgena główki, który wyszedł ok, jednak po tych wszystkich badaniach chirurg zalecił pozostanie na oddziale w celu obserwacji gdyż uderzenie było dość silne i trzeba było A obserwować. Nie byłam szczęśliwa, że musimy tam zostać ale wiedziałam, że w domu nie będziemy tak bezpieczni jak tu, więc oczywiście zostaliśmy.
Po przyjęciu na oddział chcieli pobrać Małemu A krew i tu czekał nas niestety koszmar bo A jest naprawdę grubiutki i jak pielęgniarki zobaczyły jego napompowane łapki to od razu powiedziały, że będzie ciężko. Ale próbowały i to był istny horror, bo nie szło im za cholerę !! A to moje biedne dziecie wiło się i darło jak zarzynane a one mu te igły w łapki wbijały, igły sterczały, on się rzucał a krwi nic a nic nie poleciało :( nie wiem ile razy tak próbowały ale po 15 minutach takiej jazdy odmówiłam dalszych badań. Mały A tego dnia i tak już swoje wycierpiał a pobranie krwi było tylko rutyną przy przyjmowaniu na oddział więc uznałam, że gra nie jest warta świeczki i lepiej mu będzie jak oszczędzę mu kolejnego bólu i płaczu. Pielęgniarki kazały mi iść do lekarza i powiedzieć, że odmawiam badań. Lekarz się zgodził bo dziecko po upadku, wymęczone itd., żeby już dać mu spokój.
Poszliśmy spać, noc minęła w miarę ok, choć ja wzięłam przed snem jeden pramolan a chwilę potem drugi bo serce łomotało mi cały czas jak oszalałe i bałam się, że jakiegoś ataku po nocy dostanę a w obecnej sytuacji nie mogłam sobie na to pozwolić. Mimo pramolanu wybudzałam się dosłownie co 15 minut, cała mokra i z walącym sercem a do tego pielęgniarki co jakiś czas przychodziły mierzyć Małemu A. ciśnienie. Trwało to tak wszystko do północy aż w końcu zasnęłam. Dalej noc minęła dobrze.
A. obudził się o swojej stałej porze, bardzo miło zaczął dzień i gdy już byłam coraz bardziej spokojna to do naszej sali wpadły pielęgniarki z tekstem, że będą krew pobierać !! Ja zdziwiona mówię, że przecież u nas miało nie być pobierania, a one do mnie, że nic o tym nie wiedzą i idą to ustalić z lekarzem. I ten sam lekarz, który wczoraj odwołał badania dziś przyleciał do mnie z mordą, że o co mi chodzi i czemu nie zgadzam się na badania !! Ja zbita z tropu mówię, że przecież sam wczoraj mówił, że nie trzeba i ja to tak zrozumiałam a on do mnie, że to dotyczyło tylko wczorajszego wieczoru bo dziecko było zmęczone a dziś pobrać trzeba i żebym nie przesadzała !! A jeżeli się nie zgodzę to oni kończą hospitalizację !! Szok normalnie :(
Zgodziłam się bo co mi pozostało. A zaraz potem okazało się, że dziś nagle już nie mogę iść z dzieckiem na pobranie !! Ja się pytam dlaczego to mi mówią, że dziś jest pielęgniarka zabiegowa i do niej matki nie wchodzą, nosz k... mać. Dałam im mojego synka ale poszłam za nimi, postałam pod drzwiami a jak zaczął się wrzask to poszłam na salę i się poryczałam. Pomyślałam, że jakby co to i tak im go zabiorę bo nie będą mi go katować tylko po to żeby krew profilaktycznie pobrać bo wskazań w sumie nie było. Zdarzył się jednak cud, A. krócej płakał i mi go zaraz przynieśli zapłakanego ale uśmiechniętego i zadowolonego a pielęgniarka powiedziała, że jest bardzo grzeczny i płakał tylko jak mu coś robili a tak to nie. To samo było wcześniej na rtg, nic a nic nie płakał a babka przed rtg mówiła żeby nastawić się płacz a on patrzył w lampy i nic. Po tym pobraniu dokładnie sobie synka obejrzałam i dopatrzyłam się, że pobranie musiało być z główki bo miał powiększoną żyłę i widoczne ukłucie i dlatego
pewnie im się udało pobrać i to nawet dość szybko bo z rączki ta za nic by nie poszło ...
Po tej porannej przygodzie mieliśmy okulistę i neurologa i tu na szczęście wszystko było ok. Neurologa bałam się potwornie, że coś wypatrzy ale babeczka powiedziała, że nic złego nie widzi :) w dodatku była naprawdę rewelacyjna i super zajęła się moim Skarbem, synuś był przezadowolony z jej badań i śmiał się w głos a ja z nim :)
Następnie mieliśmy mieć usg a potem mieliśmy dostać wypis i wrócić do domu, tyle, że godziny leciały i nikt po nas nie przychodził aż w końcu po 17:00 zaczęliśmy się z M trochę niecierpliwić bo od południa nikt się nami nie zajmował a my tak gniliśmy w tym szpitalu i nikt nawet nam nie powiedział dlaczego nie robią tego usg i kiedy ono w takiej sytuacji ma być. I dobrze, że zaczęliśmy węszyć bo okazało się, że tego usg to oni nam dziś nie zrobią w ogóle i planowane jest jutro, więc dogadaliśmy się z lekarzem żeby puścił nas do domu na przepustkę a jutro wrócimy tylko na to usg. Mamy do szpitala 10 minut samochodem, więc naprawdę nie warto było koczować tam kolejnej nocy. Lekarz dał nam przepustkę i jesteśmy już w domu :)
Szkoda tylko, że straciliśmy dziś w tym szpitalu cały dzień, kisząc się z dzieckiem w sali a od południa spokojnie mogliśmy być w domu i siedzieć z Małym A w ogrodzie, wrrr
Ja nie wiem jak tak można robić żeby nawet pół słowem lekarz nie przyszedł i nie poinformował, że coś przekładają na następny dzień czy np., żeby powiedział chociażby wyniki tej niesłychanie ważnej morfologii !! Żeby było śmieszniej to inny lekarz, ten co dawał nam przepustkę na pytanie o wyniki badania powiedział, że są ok ale w ogóle to nie mają znaczenia dla naszego przypadku !! No ludzie !! To ja się pytam po co był ten cały cyrk o to pobranie i wczoraj i dziś ? Ech, ręce opadają.
Pomijając kwestię z tym nieszczęsnym pobraniem i brak jakiegokolwiek kontaktu w dniu dzisiejszym z lekarzem oraz niepotrzebne przetrzymanie nas to cała reszta była w miarę ok, Synuś zachwycał pielęgniarki z każdej kolejnej zmiany, zrównał je sobie wszystkie, tylko jedna pozostała oporna na jego uśmiechy i spojrzenia ;) Z całą resztą gadał jak najęty, śmiał się do nich w głos, machał rączkami, nóżkami, wręcz okazywał sympatię całym sobą a pielęgniarki nie mogły wyjść z podziwu jaki to on śliczny, kontaktowy, pogodny, mały, grubiutki człowieczek jest z tego mojego Synka ;) Najlepsza była pani od rtg, która to stwierdziła, że A. powinien mleko reklamować. Tylko nie do końca wiem z jakiego powodu, czy dlatego, że taki ładny czy, że gruby ? A może jedno i drugie ? ;)
I tym optymistycznym akcentem zakończę opowieść o naszej smutnej przygodzie. Dziś oczywiście robiłam jak zwykle zdjęcia Synkowi żeby uwiecznić jego beztroskę i radość w czasie pobytu w szpitalu, może jutro wstawię.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz